piątek, 28 marca 2008

Część III. O Traktacie Lizbońskim i Margaret Thatcher. Rekomendacja

Trzeba stanąć i twardo powiedzieć: jestem „za” albo „przeciwko” Traktatowi – powiedział wczoraj[1] Sławomir Nowak. W ten sposób Platforma Obywatelska ustami człowieka, który naprawdę ma władzę, wypowiedziała słowo ostatnie – koniec z wszelkimi kompromisami - w tej sprawie. Podobnie stanowczo wysłowił się Wojciech Olejniczak[2].

W pierwszej i drugiej części niniejszego tekstu prezentowałem opinię Margaret Thatcher: "UE jest skazana na niepowodzenie, gdyż jest czymś szalonym, utopijnym projektem, pomnikiem pychy lewicowych intelektualistów". Przez dwa odcinki pokazywałem różne linie argumentów, uzasadniających współczesną aktualność tej diagnozy. Sukcesem każdej prognozy ostrzegawczej, jest podjęcie skutecznego przeciwdziałania. Oczywiście, Unia Europejska także nie jest „skazana na niepowodzenie”, jej przyszłość zależy to od tego, jak będzie się zachowywała. Za dobre zachowanie czeka nagroda. Złe zachowanie karane jest katastrofą.
Tak się rzeczy mają.
Można się integrować mądrze, albo głupio.

Margaret Thatcher zauważyła, że idea integracji europejskiej dostała się w niepowołane ręce, stała się „szalonym, utopijnym projektem, pomnikiem pychy lewicowych intelektualistów". Zapanował bezmyślny eurotropizm euroentuzjastów, którzy gotowi są zaakceptować każdy, nawet skrajnie samobójczy projekt, lecą jak ćmy do lampy. Każdy debilizm ozdobiony hasłem „integracja” wywołuje bałwochwalczą cześć[3], jak muzyka zaczarowanego fletu. Europejska droga do piekła. Unia Europejska miałaby przed sobą realną geopolityczną szansę, gdyby europejskie elity miały na tyle wyobraźni politycznej, aby podjąć się dzieła rzeczywistej europejskiej reformy.
Niestety tak nie jest.

Traktat Lizboński, wbrew swojej nazwie, jest antyreformujący, konserwuje wszystkie najważniejsze mechanizmy prawne i ustrojowe prowadzące Europę na manowce[4]. Ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego pozbawia Europę szansy na sensowną reformę dającą jej prawdziwą nadzieję na przyszłość. Wielu polityków zdaje sobie z tego sprawę, mało kto ma ochotę powiedzieć wprost „król jest nagi[5]. Większość czeka, oglądając się na innych. Może Irlandia, może Wielka Brytania, Słowacja albo Czechy?
Kto będzie zbawcą Europy?

Stąd rekomendacja:

Stanowcza Rekomendacja

Jedyną szansą się Europy na odniesienie sukcesu jest rzeczywista i głęboka reforma ustrojowa i polityczna Unii Europejskiej oraz gruntowna przemiana jej strategii. Celem tych zmian jest przywrócenie Europie pierwotnej koncepcji Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, pomyślanej jako wspólna, europejska, wolnorynkowa przestrzeń gospodarcza.
Integracja ekonomiczna – TAK[6].
Integracja polityczna – NIE.

W 2003 roku głosowaliśmy w referendum w sprawie przystąpienia do „Europy Ojczyzn”, a w rzeczywistości skryta manipulacja polityczna, siłą i podstępem wprowadza nas w geopolityczny zaścianek, skazany na cywilizacyjną klęskę. W tym stanie rzeczy jedyną i nieuchronną rekomendacją jest podjęcie wszelkich możliwych starań zmierzających do odmowy ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. W tej sprawie rzeczywiście nie może być żadnego kompromisu.

Dlatego odrzucenie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego jest absolutnie konieczne, przemawia za tym polska racja stanu i polski interes narodowy.
Rekomenduję wszystkim, którzy czują choć cień odpowiedzialności za los naszych dzieci i wnuków, zróbmy wszystko co możliwe, aby nie dopuścić do tej ratyfikacji, bez żadnych kompromisów.
[7]

Nie powinniśmy wiązać się z projektem, który skazany jest na klęskę. Tyle najprostszej argumentacji.

Nieco poszerzone argumenty są dostępne w: pierwszej, drugiej i trzeciej części tekstu. Przypisy są w pełnej edycji trzeciej części tego tekstu.