piątek, 25 kwietnia 2008

OBCY

2008-04-16, 01:31:00

Mam wrażenie, że w sobotę 12 kwietnia przeczytałem tysiące komentarzy w dyskusji na na kilkuset blogach w różnych portalach, wypowiedzi i spontaniczne reakcje. Pozostaje ślad emocjonalny, średnia empatyczna, która mogłaby być sugestą do interesujących badań aspiracji i postaw naszych rodaków.

Akcja Aspiryny była naprawdę spontaniczna, wyraziła odczucia ludzi, którzy widzą zło i nie zamierzają rozgrzeszać swojego sumienia żadnym pretekstem, a w szczególności nie chcą popełniać starego błędu umierających cywilizacji - grzechu zaniechania.


W tekście Apelu znalazło się z pozoru niezbyt precyzyjne sformułowanie o bojkcie obcych nam mediów, które wywoływało wątpliwości, ale człowiek o czystym sumieniu nie musi wciąż zastrzegać, że nie jest wielbłądem.

Prawda, w wystąpieniach publicznych, trzeba uważać, by nie dawać pretekstu ludziom, którzy "mają prawo nie zrozumieć". Dyskusji było dość, by eliminować wszelkie elementy, wskazujące na niemądre resentymenty, szowinizm, zamiar dyskryminacji, albo niechęć do zagranicznego kapitału. Prawicowy charakter Akcji nie budził wątpliwości, wolność gospodarcza jest w tym środowisku pojęciem zupełnie naturalnym.

Pojęcie obcości nabrało w naszej wyobraźni nowego znaczenia, czystego i wypranego z wszelkich szans na brudne skojarzenia, które są natarczywie wszechobecne w insynuacyjnej mentalności życia publicznego.


OBCY jest pojęciem najlepiej odpowiadającym naszemu wrażeniu, gdy otwierając gazetę, albo patrząc w telewizor widzimy, co tam w środku jest.
Czuję obcość, czuję wstręt, czuję obrzydenie, czuję niechęć do ludzi, którzy biorą pieniądze za publiczne uprawianie prostytucji intelektualnej.
Czuję obcość i jest to najłagodniejsze z możliwych do użycia słów.
Czuję tam, w medialnym wnętrzu klimat i nastroje pogardy i nienawiści do wszystkiego, co w Polsce było i jest jeszcze szlachetne i dobre.
Czuję rzetelną i skrupulatną pracę ludzi, którzy dokładają starań, by zniesławić, obrzucić błotem i obciążyć paskudną anatemą wszystko co do tej pory było polskie i szlachetne. Staranna i mrówcza praca setek propagandystów na dziennikarskich etetach, którzy mozolą się, aby samoocena Polaków spadła do zera.
Aby Polacy wstydzili się przyznawać do tego, że są Polakami, aby polskość stała się trudną do wyleczenia chorobą.
Nie chcę teraz przedstawiać żadnych argumentów, widzę fakty.
Król jest nagi.

Przekażę tylko symboliczny wyraz takiej idei obcości:

Pani Magdalena Środa, jeden z ideologicznych liderów naszych OBCYCH opowiedzała o swoim marzeniu, aby za dwadzieścia parę lat, polski patriotyzm stał się zapomniannym już, egzotycznym wspomnieniem.
Gdy czytam coś takiego - czuję obcość.

Gdy redaktor Szostkiewicz, zapytany kiedyś przez Jana Pospieszalskiego o rolę patriotyzmu w wychowaniu dzieci, odpowiedział, że On osobiście wstydziłby się z własnym dzieckiem o czymś takim rozmawiać - wtedy czuję obcość.

"Obcość" ma tutaj takie samo znaczenie jakie miało kiedyś słowo ONI w tytule książki Teresy Torańskiej. Dzisiaj jednak wartość tego słowa zmarniała jakoś.
Dzisiaj "ONI", to już nie to samo, co dawniej.

______________________________________________________________________________________________________
Taki był emocjonalny motyw mojego przystąpienia do protestu. Emocjonalnie nie miałem żadnych wątpliwości. Propozycja przyszła dokładnie w momencie, w którym powinna się pojawić. Przez ostatnie miesiące przesiewam przez umysł dziesiątki wariantów diagnostycznych, analizuję relacje geopolityczne, próbuję związać je z widocznymi i niewidocznymi realiami trywialnej gry politycznej. Koniec marca doprowadził różne robocze dyskusje do finału, jestem przekonany, że nastąpił koniec diagnostycznego bebeszenia stanów nieustalonych, konieczne jest przystąpienie do konkretnego działania. Prima Aprilis był chwilą wyraźnego przesilenia, extremum napięcia politycznego wiązanego z procedurami ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Dzień Judasza zadziałał prawie jak syrena na strażaków, zupełnie spontanicznie skłonił polskich polityków do nowego otwarcia. Politycy przystąpili do gier o dłuższej perspektywie czasowej. Nie chcę tych gier teraz komentować, wszystkie mają wspólną właściwość: są jakąś tam taktyką, albo nawet strategią w staraniu o mandaty w kilku najbliższych wyborach. Ujazdowski, Rokita, Olejniczak, Tusk - bez różnicy. Rząd "koalicyjny" zatrudnił do tej pracy Eryka Mistyfikiewicza, pozostali zrobili podobne sztuki, bardzo wyrachowane i sprytne jak na taką scenerię. Dyskusja w mediach i w Salonie24 dotyczyły tej samej, ekskluzywnej scenerii.

Opowiadam o synchronicznym przebiegu zbiorowego zastanawiania się nad sprawami ważnymi i chciałbym przekazać jescze jedno wrażenie obcości, polegające na zuełnej rozłączności obu przedmiotów dyskusji. Znalazłem nazwy dla obu nieprzenikających się obszarów.

Pierwszy: Wojna polsko - polska czyli Szklana Góra.

Jest to skrótowa nazwa określająca całkowitą przestrzeń gry politycznej toczonej w domenie publicznej, razem ze wszelkimi analizamki politologicznymi, rozważaniami czołowych ideologów od Sierakowskiego do Jadwigi Staniszakis. Aby dojść do jakieś sensownej oceny poczytałem sobie również prace domowe Ujazdowskiego, Rokity, Klubu Jagiellońskiego, no i praktyki z życia koalicji, żarliwą dyskusję programową świeżo rozpadniętej lewicy oraz demo ich programów. Wszystko jest jednym obrazem pełnej alienacji gry politycznej, zupełnego oderwania się od polskiego gospodarstwa narodowego i jego światowych interesów. To jest właśnie Szklana Góra, na której szczycie jest plansza papierowej symulacji wojny pomiędzy PO, a PiS. Wszelkie komentarze, rozważania i projekty polityczne, to surrealistyczna wojna polsko - polska. Nie spotkałem, ani jednej analizy politologicznej wiążącej prognozy polityczne z realnymi skutkami rządzenia. Alienacja jest superkompletna, bo żaden z neokomunistycznych scenarzystów nie interesuje się tym, co PiS faktycznie robi. Wszystkie polskie media zaangażowane są w tę grę.

Drugi: Wirtualny Kaczyński.

Jest polska racja stanu i nasz interes wspólny i rozproszony tłum polskiej prawicy, bezsilnie przyglądający się bezrozumnemu dryfowaniu polskiego okrętu, który nikt nie kieruje. Wszyscy są ciekawi:

- Co zrobi Kaczyński?

Na tym polega drugi kontekst znaczeniowy pojęcia obcości. Nawet gdyby Polskę za minutę miał szlag trafić, ani w obozie władzy, ani w mediach nikogo to nic nie obchodzi. Cała para w marketing polityczny.

________________________________________________________________________________________

Brak komentarzy: